Dziecko trenuje. Chwała mu za to. Nie włóczy się po bramach, nie pije piwa i nie popala. Nie pytaj skąd, wiem to na pewno. No, ale trenuje. I odzież po treningu sam wrzuca do pralki na 30 minut na program speed, bo wiadomo: odzież nie od smaru silnikowego, li tylko przepocona. Ciuchy po treningu śmierdzą. Nie ma tu co używać eufemizmów. Wszystko pasuje – trening, ciuchy, pranko. Tyle teoria. A praktyka?
Trening nastolatka, nie tylko mojego
3 godziny ostrego wycisku, powrót, silny głód, silne zmęczenie, pralka jakże daleko. Czasem torba treningowa ląduje na korytarzu – to wersja optymistyczna, kiedy to jeszcze wszystko można mieć pod kontrolą. Jeśli jesteś rodzicu wtedy w domu – wszyscy są wygrani.
Sporty wodne, do smrodku przepocenia dochodzi zapach “kwitnącej wody” z jeziora. Jeśli jestem w pracy gdy młodzian wraca z treningu – bywa różnie. Czasem owszem, wszystko ląduje w pralce, potem jak należy na suszarce. To sytuacja, która powinna mieć miejsce absolutnie zawsze. To sytuacja, kiedy coś tam wrzucisz do pralki żeby odzież nabrała zapachu i świeżości. Naprawdę wystarcza nam cokolwiek byle nie proszek na który jest alergia.
I w czym problem? Ano w tym, że czasem młodzian po treningu pada na twarz, czyli na łóżko. Myśli sobie – “jak tylko zrobię drzemkę 20 minut to wypiorę.” – mysli przechodzą podczas nieświadomego już rzucania torby za łóżko.
I mija 20 minut i młodzian wstaje. Głodny oczywiście więc idzie do lodówki przygotowywać posiłek.
mija dzień pierwszy.
Następnego dnia młodzian w biegu pakuje się na trening – “rety, wczoraj nie wyprałem ciuchów, dobrze, że mam drugą torbę. Jak wrócę wypiorę wszystko razem”
I gdy trzeba wyprać wszystko razem (czyt. lekko sfermentowane ciuchy od wczoraj plus przepocone jeziorowe z dziś) jeszcze nic nie przepowiada tego co wydarzy się za chwilę.
Odzież przepocona, doprawiona wczorajszymi
Wiem, to nie tylko mój problem. Rozmawiałam z innymi rodzicami. Tak to czasem się zdarza każdemu. Młodzież zapomina wyprać, a nastepnego dnia próbując wyprać wszystko naraz – dzisiejsza odzież przechodzi zapachem wczorajszego jeziora. Jeszcze się nie wyprodukował taki płyn do prania, który usunąłby zapach 2 dniowego jeziora przechowywanego w torbie szczelnie zamkniętej leżącej za łóżkiem.
Tak myślałam. Do niedawna.
Na jednej z grup parentingowych na FB zadałam pytanie o pranie. Och ileż było odpowiedzi… Potwierdziło się, że to naprawdę nie tylko mój problem. Testowałam większość.
Sprawdziło się 🙂
milion prób i mam moją złotą receptę – uprzedzam to recepta na nasze smrodki – nie musi wcale sprawdzić się na Wasze 🙂
Ktoś polecił pranie w 60’C – z założenia odpada, żeby nie zniszczyć odzieży sportowej. Ktoś inny polecał proszki z niemiec. Odpada, młody ma alergię na detergenty typu proszek a płukanie po wielokroć moim zdaniem mija się z celem.
Pozostają płyny i inne domowe sposoby.
Po kilku nieudanych próbach w pełni usatysfakcjonował mnie płyn Domol z Rossmana w zielonej butelce do odzieży sportowej i do tego pół szklanki octu. Tak, octu – spirytusowego.
Uprzedzam wątpliwości – odzież nie czuć octem po wypraniu gdy dodaję jak zwykle płyn do płukania.
Wcześniej łączyłam płyn do prania z płynem do płukania a po wyjęciu odzieży z pralki pachniało podkiszonym jeziorem:(
Teraz jest pięknie czysto i pachnąco.
Tylko nie wiem po co, bo odkąd wynalazłam mego super tajny sposób, mojemu synowi nagle poprawiła się pamięć.
Pranko robi na bieżąco 🙂
Za użyty ocet będzie też wdzięczna grzałka od pralki 🙂
Produktów tej firmy używam do sprzątania łazienki. Póki nie było u mnie Rossmana to kupowałam w sklepach z produktami z Niemiec ? Ale nie wiedziałam, że mają też płyny do prania. Na pewno spróbuje!